niedziela, 1 września 2013

014

No to mój problem, to cholerne lustro u mnie w pokoju w czarnych salach i na ziemi w garderobie.
- Niech ktoś z was spróbuje przez nie przejść. - zarządziłam głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Wszyscy patrzyli na siebie aż w końcu pan Uchiha rozkazał Karin podejść do lustra i przyłożyć do niego rękę. Kiedy to zrobiła lustro w okół jej ręki zaświeciło jednak nic innego się nie stało. Wściekła trzymałam już w ręku lampę i miałam ją już rzucić w lustro kiedy powstrzymała mnie silna dłoń która ściskała mój nadgarstek.
- Itachi, puść. - wysyczałam wściekła.
- Nie. -odpowiedział spokojnie.
Wypuściłam lampę z ręki a ona roztrzaskała się na podłodze i wróciła po chwili do swojego pierwotnego stanu.
- I tak by się z nim nic nie stało. - burknęłam.
- No co ty nie powiesz. - powiedziała sarkastycznie Karin.
- Nie podskakuj mi gówniaro! - krzyknęłam już nieźle wkurzona.
- Bo co?
Więc tak się chciała bawić? Zobaczymy jak się będzie tak głupio uśmiechać kiedy rozwalę jej głowę jednym uderzeniem. Już chciałam zrealizować swój piękny plan kiedy niespodziewanie młodszy z braci Uchiha rzucił się na starszego.
- Wy niedorobione pedały! Co wy robicie? Chcecie mi coś zniszczyć?! - chciałam jakoś ich od siebie odciągnąć ale nie pomogło krzykiem to na pewno pomoże siła.
Podeszłam do nich wolnym krokiem i złapałam obu za ramiona, wściekła nie zauważyłam, że za mocno ich chwyciłam więc lekko im zmiażdżyłam kości. Jednak oni nie wydali nawet z siebie dźwięku i to mnie najbardziej irytowało.
- Łasic! Gdzie twoje maniery nie jesteś u siebie!
- A ty - pokazałam palcem na Sasuke. - Nie jesteś tu mile widziany nawet jeśli jesteś w Akatsuki! Nie jesteś u siebie to nic nie niszcz!
- Mam nic nie niszczyć? - powiedział z kpiną - Tu i tak wszystko się składa na miejsce.
- No i? Nie lubię nieporządku, a ciebie szczególnie. - fuknęłam. - A tak w ogóle Deidara fajnie ci w tym ciuszku. - puściłam do niego oczko.
Zobaczyłam jak twarz Deidary robi się czerwona. Zaśmiałam się krótko.
- Chodźmy do Ayi ona zrobi porządek z twoimi włosami.
Poczłapał za mną z rumieńcem na twarzy i ze smutnymi oczami. Nie mogłam na to patrzeć, za bardzo sumienie mnie bolało na myśl o jego długich lśniących włosach. Przygryzłam wargę. Mogłam mu je oddać ale po co? Każdy musi przeżyć stratę czegoś dla siego ważnego. Rzeczy materialne się nie liczą, one i tak się niszczą, jednak jeśli chodzi o uczucia to one są trwałe. Nikt ci ich nie odbierze.
- Deidara. - powiedziałam prawie szeptem. - Chcesz je z powrotem? - zapytałam niepewnie.
- Nie. Wolę by były już takiej długości jakie są teraz, przynajmniej nie wyglądam jak dziewczyna.
Zaczęłam się śmiać a on mi zawtórował. Złapałam go za rękę i znaleźliśmy się w pokoju Ayi.
- Aya. - zrobiłam oczka małego szczeniaczka. - uporządkowałabyś to? - pokazałam z nadzieją na włosy Deidary.
- Jasne. Kto mu to zrobił?
- Karin.
- Nie no suka dostanie wpierdol. Dei jak się czujesz? - zapytała z troską dając w niepamięć pierwsze zdanie.
- Dobrze. Muszę tylko przyznać, że lżej mi na głowie. - Po ostatnich słowach zaczął się śmiać.
Wiedziałam, że strasznie to przeżył, jednak pogodzić się ze stratą trzeba umieć. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Gdzieś za drzwiami błysnął mi złom, czyżby aka patrzyło co się dzieje?
Wyszłam z pokoju szepcząc coś, a do mnie nadlecieli wszyscy z akatsuki ciągnięci za płaszcze no oprócz Konan ona była normalna a resztę to trzeba powyciągać ^^ jak tu sobie odpuścić taką zabawę?
Kiedy zobaczyłam Karin to myślałam, że ją ukatrupię, no dosłownie chciałam jej wyrwać te wszystkie kłaki ale nie warto... No chyba, że... Spalę jej skórę na głowie i jej włosy nie odrosną albo... odetnę jej ręce. Coraz to więcej mam pomysłów, nawet zaczęłam myśleć o odcięciu jej języka.
- No więc przyznać się! Kto siedział za drzwiami i podglądał? - rozejrzałam się po zebranych.
Każdy patrzył na mnie ze zdziwieniem oprócz Sasori'ego, Pein'a i Itachi'ego. Hidan patrzył natomiast gdzieś w bok i chował swoją kose na plecami, zaraz zaraz kose? Czyżby udało mu się złamać bramę do dwóch innych czasów? Na pewno zrobiłam się czerwona na twarzy ze złości.
- Kiedy Yuki-sempai jest zła jest jeszcze ładniejsza! - krzyknął uradowany Tobi.
Walnęłam się otwartą dłonią w czoło, nie wytrzymam z tą bandą idiotów. Normalnie wysadzę ich wszystkich, no może oszczędzę starszego Uchihe i Deia. Uśmiechnęłam się głupio.
- Yuki co jest?
- Yuki.
- Yuki.
Ktoś mnie wołał, to było więcej głosów niż jeden. Nawet nie zauważyłam, że w okół mnie jest ciemno. Co się stało?
- Tobi ty idioto! Przez ciebie mogła sobie coś zrobić! - usłyszałam krzyk swojej siostry.
- Nie mogłeś bardziej uważać jak skoczyłeś w jej stronę z latarką! - usłyszałam wściekły głos Deidary.
Zaczęłam się śmiać. Jednak czułam, że moje ciało się nawet nie poruszyło. Prze de mną zaczęły przelatywać obrazy, jeden z nich przedstawiał długowłosego mężczyznę, który zapewne był wampirem. Nawet mając przed sobą jego obraz poczułam moc którą posiadał, na pewno należał do pierwszych. Kto wie może nawet nim był. Następnie zobaczyłam jak ten mężczyzna wydostaje się ze swojego grobu a później krzyki i wrzaski ludzi. W tym momencie poderwałam się z posłania na którym o dziwo leżałam, pościel była cała mokra a ja dopiero po chwili się zorientowałam, że krzyczę w wniebogłosy. Do pokoju wbiegł Nai, nie myśląc wiele chciałam wyskoczyć z pościeli, jednak źle się to dal mnie skończyło ponieważ już po chwili mój brat musiał podnosić mnie z podłogi. Przytulałam się do niego kurczowo. Nie podobało mi się to co zobaczyłam, ulice skąpane we krwi i ludzi którzy przed czymś uciekali. Na pewno to moja wyobraźnia. Do pokoju ktoś zapukał. Po cichym proszę wypowiedzianym z ust Nai'a ta osoba weszła do środka. Zobaczyłam zielone włosy oraz oczy.
- To ja może nie przeszkadzam. - zaczął zakłopotany Zetsu.
Już chciał się wycofać kiedy zatrzymał go głos ciemnowłosego.
- Czekaj. W końcu nie przyszedłeś do mnie, więac moim zdaniem powinieneś powiedzieć o co chodzi. - zaczął spokojnie. - Jeśli już tu jesteś to mów, a nie się wymigujesz.
- Bez zatajania powiem, że to Pein mnie tu przysłał. - zaczął powoli całkiem szczerze. - Chciał się dowiedzieć czy mamy się szykować na przyjęcie.
- Tak, niedługo się powinno zacząć.
Mój brat brzmiał bardzo poważnie, nie wiedziałam co go tak zdenerwowało. Może wiedział coś czego ja nie wiedziałam? Muszę przestać się zadręczać. Mimo iż nadal czułam strach tych wszystkich ludzi zaczęłam odsuwać się od brata jednak najmniejszy szelest spowodowany przez kogoś nie ważne gdzie sprawiał, że znowu znajdowałam się w jego objęciach. Dlaczego nikt więcej nie przyszedł słysząc mój krzyk? Na pewno coś znowu kombinują.  Zaczęłam nasłuchiwać.

,,- Ze znajomych mi źródeł dowiedziałem się, że jesteśmy tu by stoczyć wojnę.''
To był głos Pein'a!
,,- Przecież to niemożliwe.''
,,- A jednak. Jesteśmy tu wszyscy tylko po to aby ją wygrać, jednak... Możemy zginąć...''

Takiej długości ma Dei włoski. ;) 
°°°°°°

Nie mam pojęcia jak wyszedł mi ten rozdział. Wiem wiem na pewno jest beznadziejny ale no nic.Mam nadzieję, że komuś, jednak się spodobał

Brak komentarzy: