piątek, 29 listopada 2013

020

   Aya razem ze swoimi ,,przyjaciółmi'' oznajmiła, że idą do jej pokoju i mamy, im nie przeszkadzać. Ta jej koleżaneczka wkurzała mnie nawet jednym zbędnym spojrzeniem. Jej oczy wyrażały jej emocje, a mi na ich widok było, aż niedobrze. Wydawała się taka krucha, a tak naprawdę miała nie tylko cięty język jak scyzoryk to jeszcze twarde pięści jak kamienie. Za to wysoki jak brzoza kolega, był jak to ktoś określił wstawiony w trzy dupy. Za to nasz puszysty koleżka uśmiechał się i rzucał kawałami jak spadające liście z drzew. 
   Nie zwracałam już na nich uwagi, tylko po prostu zajęłam się jedzeniem, które przetrwało. 
Nałożyłam sobie ciasta czekoladowego, oblane było dodatkowo białą czekoladą co jeszcze
bardziej mi się spodobało. Wepchnęłam sobie dużą łyżkę z dużą porcją białej czekolady. Ledwo zamykając usta zaczęłam rzuć. Większość śmiała się z mojego zachowania, a ja po prostu nie chciałam być zagubiona i czuć się w dodatku samotna. 
   - Yuki! - krzyknął Tobi. - Zrobiłem zdjęcie całego akatsuki! Nawet napisałem imiona wszystkich! 
   Jakoś brzmiał strasznie... dojrzale? Musi mi się wydawać. Z niewiadomego powodu rozpoznawałam wszystkie osoby, które znam... czy znałam. Ale nie mogę przypomnieć sobie co z nimi robiłam. Tak jakby ktoś specjalnie usunął mi akurat te wspomnienia, na których mi zależało. 
   - Masz je przy sobie? - zapytałam podekscytowana. 
   Wydawało mi się, że jak je zobaczę, to nie będę mogła się przestać śmiać. Podał mi całkiem sporo fotek, a ja podekscytowana zaczęłam je przeglądać i już po pierwszym zdjęciu tarzałam się dosłownie po ziemi. Konan, która ze mną była zrobiła się cała czerwona. Na fotografii była ona jak robi jakąś dziwną pozę do okna, żeby sprawdzić jak to wygląda, na następnym był Pain z butelką sake, która wylała mu się na spodniach i jakoś dziwnie leżał na krześle, niedaleko był Łasic, który całował się z Ayą, niedaleko stał Zetsu przy wielkim kaktusie i wyglądało to tak jakby do niego gadał. Nagle humor mi się popsuł i oddałam zdjęcia Tobiaszowi, a samo poszłam się położyć.
   Wtuliłam się delikatnie w poduszkę i zaczęłam wciągać zapach czystego prania. Niedługo musimy wracać. Zanim się obejrzałam cały dzień miną, a już jutro wyjeżdżamy.
   Rano przygotowałam się do wyjazdu i już razem ze wszystkimi włączając w to Ayę i Nai'a wróciliśmy na ziemie, że tak to określę. Brunetka ignorowała mnie od paru dni. Jakoś nie czułam już do niej żadnej urazy czy nawet potrzeby, by z nią porozmawiać. Zaczęło mnie to po prostu nie obchodzić zwisało mi co robi, z kim, i gdzie. To jej sprawa. I tak zawsze wszystko lekceważyła. Przez tyle lat, ile żyje na ziemi nie nauczyła się nawet prostego zadania z matematyki jakby było nie wiadomo jak trudne. A uczymy się tego od kilkuset dni i roków. Niech sobie mnie olewa ja zrobię to samo.
   Nai był tak szczęśliwy, że wróciliśmy, iż zrobił przepyszną kolację. Było tyle dań, że nie wiedziałam co wybrać w końcu wzięłam pierwszą lepszą rzecz na talerz i zaczęłam obserwować wszystkich przy stole. Ludzie tutaj przy tym stole wydawali mi się strasznie radośni, a ja nie mogłam odpędzić nadciągającej melancholii. Czułam się z tym okropnie, ale to nie moja wina, że od czasu do czasu przypominam sobie przeszłość, a tak bardzo za nią tęsknie. Ale co było, kiedy skończyłam 3 latka? Co się, wtedy działo?
   Odpowiedz przyszła sama, tak cicho jakby się do mnie skradała przez wieki. Teraz to pamiętam. Byłam sama porzucona, razem z jakimś chłopcem strasznie podobnym do mnie. Stałam z, nim na ulicy zapłakana, głodna i brudna. Nikt nawet na mnie nie spojrzał nie ważne jak głośno się wydzierałam, miało się wrażenie, że nie istnieje.
   Kogoś wołanie wybudziło mnie z transu, a przy okazji zauważyłam, że ktoś macha ręką przed moimi oczami. Nai patrzył na mnie zaniepokojony, a ja uśmiechnęłam się do niego pocieszająco. Przecież nic się nie dzieje.
°°°°°°
Zacznę od tego, że jak czytam inne blogi, mój wydaje się być opuszczony.
 Nie mam ochoty pisać.
Nie tego bloga. Teraz robię to tak jakby z przymusu. Czuliście, kiedyś, iż robicie coś niepotrzebnie, ponieważ i tak nikt tego nie doceni? Ja się teraz tak właśnie czuję.
Dzisiaj znowu krótko, ale nic na to nie poradzę. Nie mam motywacji.

Brak komentarzy: