sobota, 21 września 2013

017

Po przepowiedni kobieta zemdlała. Patrzyłam w to miejsce myśląc nad jej przepowiednią, wzniosłam się wyżej i poszybowałam dalej nadal rozmyślając o tym co ta szamanka mówiła. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Konan.
- Co ta kobiet mówiła? Yuki! - zapytała zaniepokojona.
- Hmmm.~ Nic ciekawego - mruknęłam.
Nikt o nic więcej nie pytał, co mnie bardzo zadowoliło. Nawet nie zamierzałam im nic mówić.
Muszę dać odpowiedź temu który powiedział, że jest moim bratem. Tylko... Co mu powiedzieć? Zawsze był dla mnie gdy kogoś potrzebowałam.
- Yuki? - usłyszałam przy swoim uchu.
- Hmmm?~ - zapytałam zamyślona.
- Dlaczego stoisz taka zamyślona na gałęzi drzewa? Wiesz każdy może to jakoś wykorzystać...
- Heeee! - krzyknęłam.
Jak się po chwili okazało ktoś jednak wykorzystał to, że stałam na gałęzi drzewa jako człowiek. Moje skrzydła były schowane a ja stałam jak taka sierota Marysia na drzewie. Czyjeś duże dłonie popchnęły mnie i już po chwili leciałam ku ziemi z zawrotną prędkością. Spadałam tak szybko, że powietrze z oczu zaczęło wyciskać mi łzy. Jak się okazało to była krew. Kropelki leciały za mną niczym czerwone perły. Ziemia zbliżała się bardzo szybko, a ja zapomniała, że posiadam jakiekolwiek zdolności paranormalne. Zderzyłam się z twardą ziemią, krew trysnęła w okół mnie, a ja straciłam przytomność.
W okół mnie zrobiło się ciemno po chwili w okół mnie pojawiły się jakieś obrazy. Zdążyłam zauważyć, że to moje wspomnienia, a one po chwili odleciały w siną dal. Zostałam sama z pustką w głowie.
- Kim ja tak właściwie jestem?
Zapytałam samej siebie.
,,Moją córką''
Usłyszałam czyjś głos który odbijał się echem.
,,Yuki''
- Czyją? 
Zapytałam niepewnie. 
,, Dowiesz się w swoim czasie'' 
Leżałam w jakimś łóżku i patrzyłam na sufit usłany gwiazdami. Ten pokój był taki znajomy tylko dlaczego nie mogę sobie przypomnieć nic? Yuki. To imię krążyło mi w myślach. Czy to moje imię?
I kim ja tak w ogóle jestem?
Ktoś wszedł do pokoju. Zobaczyłam czarne włosy i lazurowe tęczówki.
- Yuki - usłyszałam cichy szept tej osoby - Tak się o ciebie martwiłem.
Nie wiedząc czemu przytuliłam się do tej osoby.
- Czemu się martwiłeś?
Trochę głupio zrobiłam. Mogłam udawać, że jest wszystko w porządku, ale nieee ja zawszę muszę palnąć jakąś gafę. Chwila... Z kąt a o tym wiem?
Mężczyzna odsunął mnie delikatnie od siebie i spojrzał mi głęboko w oczy. Miałam wrażenie, że taka sytuacja miała już miejsce tylko była podobna.
- Wiesz kim jestem?
Pokręciłam przecząco głową. Ciemnowłosy spuścił głowę, jednak po chwili ją podniósł.
- Jestem Nai i jestem... Byłem twoim chłopakiem, a zarazem bratem.
(Czujecie ten podstęp? ?_? Bo ja tak XD dop. aut.)
Spojrzałam na niego zdziwiona. Kazirodztwo? Czy on mówi prawdę? Przytulił mnie do siebie i złożył delikatnie musnął moje usta. Niepewnie zaczęłam oddawać pocałunki Nai, przerwał.
- To tajemnica - przyłożył sobie palec wskazujący do ust  - Nie możesz nikomu o tym powiedzieć.
Kocham go, jednak czuję się jakby mi czegoś tutaj brakowało. Tylko czego?
Czułam zapach jego perfum. Jakoś był znajomy, a zarazem taki odległy.
- Kocham cię - szepnął mi czule do ucha.
Przed moimi oczami zobaczyłam mężczyznę w długich blond włosach. Kto to?
Nie zwracałam już uwag na ciemnowłosego. Zastanawiałam się kim może być ten jasnowłosy chłopak. Zaraz po jego obrazie zobaczyłam kobietę, jej oczy były wywrócone białkami na wierz tak, że tylko odrobinę było widać jej tęczówki... Z jej oczu, nosa i ust ciekła szkarłatna krew. Leżała w pozycji płodowej co mnie bardzo zszokowało.  Jej brzuch był rozerwany a jej wnętrzności były na wierzchu, a przy nich siedziała dwójka dzieci która bawiła się jej wnętrznościami. Po chwili stwierdziłam, że one są coraz większe! Jakim cudem? Widziałam jak dziewczynka bierze do swoich malutkich dłoni jeszcze bijące serce i je zgniata drobnymi rączkami jakby to był miękki pluszak. Z bijącego organu została tylko papka. Jak taka mała i krucha istotka mogła mieć tyle siły by zrobić coś takiego? Jakim cudem te dwa małe bezbronne dzieci mogły rozszarpać swoją własną matkę. Przyjrzałam się im dokładnie. Ich włosy były białe a tęczówki niebieskie z domieszką czerwieni ich słodkie twarzyczki były całe umazane we krwi... Po paru sekundach się ocknęłam. Poczułam coś na policzku. Lekko dotknęłam to palcem. Spojrzałam na palec umazany krwią jakby miał mi o czymś przypominać tylko co? W mojej głowie ktoś się odezwał.
,, Zabiliśmy, zabiliśmy, zabiliśmy ją''  
Usłyszałam mrożący krew w żyłach głos. W szoku odepchnęłam od siebie szatyna który upadł na podłogę tłucząc sobie lekko swoje cztery litery. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja rękoma zakryłam uszy przy okazji wyrywając sobie parę włosów.
- Wyjdź - szepnęłam tak cicho, że tego nie dosłyszał - Wyjdź stąd! - krzyknęłam.
Stał teraz w miejscu spoglądając na mnie ze smutkiem w oczach już chciałam go przeprosić kiedy po prostu zniknął. Wyrzuty sumienia zaczęły mnie męczyć, jednak nie miałam na nie czasu ponieważ znowu ktoś się odezwał burząc moje myśli.
,, Już niedługo się spotkamy siostrzyczko!~" 
Co się ze mną dzieje? Czy ja jestem chora? A może to po prostu omammy spowodowane tym, ze walnęłam się w głowę. Przecież jestem zwykłą nastolatką. Prychnęłam w myślach.
,,Z kąt ta pewność?" 
To moja wyobraźnia, To moja wyobraźnia. Powtarzałam sobie jak w amoku. Brakowało jeszcze tego bym zaczęła się bujać w przód i w tył. W głębi duszy wiedziałam, że to co się dzieje to rzeczywistość o której zapomniałam. Westchnęłam. Czułam się z niewiadomych mi powodów zdradzona. Tylko czemu? Przez kogo. Czy to uczucie, że zostałam okłamana odejdzie? Sama nie wiem. Zaczęłam drapać dłonie. Nawet nie zauważyłam kiedy je sobie rozdrapałam do krwi. Z głębokich ran zaczęła sączyć się krew. Czując jej metaliczny zapach nie mogłam się panować by ją zlizać i tak też zrobiłam, a one automatycznie zaczęły się goić.
Czym ja jestem?... 
°°°°°°
Rozdział krótki lecz mam nadzieję, że się wam spodobał. Mile by było zobaczyć jakieś komentarze. Nie wiem nawet czy nie robię jakichś błędów... A z resztą nie chcecie to nie piszcie. Do następnej notki!~

Brak komentarzy: