sobota, 12 października 2013

019

Kiedy zaczęliśmy jeść nie obyło się bez śmiechów i żartów.
- O! - krzyknął Kisame. - Zapomniałem wam powiedzieć, że za dwa dni wracamy.
Wszyscy jak na zawołanie zamarli. Rozejrzałam się po twarzach każdego i o dziwo poznałam wszystkich. Miałam wrażenie, że czterech osób brakuje. Dziwne.
- Itachi-san, gdzie jest twój brat?
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni i nachylili się do mnie. Zaczęłam się śmiać. Kto by się nie śmiał gdyby zobaczył jak wszyscy nachylają się do mnie nad stołem. Jedni to chyba nawet są na czworaka.
- Z kąt wiesz, żę go tu nie ma?
- Jakoś tak brakuje mi tu czterech osób. - mruknęłam.
Spojrzałam na pozycje wszystkich osób na stole.
Yahiko, przewrócił Konan, i teraz leżeli w dwuznacznej pozycji, Deidara, wszedł kolanem w sałatkę a ręka poślizgnęła mu się na szynce i wpadł głową w kompot, który był w misce, Hidan, leżał na plecach z odchyloną głową do tyłu, a na brzuchu miał rozmazane ciasto czekoladowe. Itachi, z wrażenia wpadł głową w krocze Hidana, z czego ten lał go po głowie żeby go nie molestował seksualnie.
Zaczęłam się śmiać kiedy długowłosy miał bliskie spotkanie z kiblem.
Do nas po chwili przyszła Aya, ze swoimi nowymi znajomymi. Jedną z nich była długowłosa brunetka, jej rozpuszczone włosy sięgały do pasa, uśmiechała się miło, ale jej oczy miały dziwny wyraz którego nie mogłam zidentyfikować.  Drugą osobą był chłopak, na pewno miał z metr dziewięćdziesiąt parę, kasztanowe włosy i oczy mogłam śmiało powiedzieć że wyglądał trochę patyczkowato ponieważ był wysoki i chudy nie szczupły, ubrany był w dres. Trzeci z nich krótkie ciemnoblond włosy, oczy świeciły mu się radosnym blaskiem przez co miało się wrażenie, iż jest bardzo miłą osobą i tak rzeczywiście było. Patrzyłam na nich lekko zszokowana. No tak. Wystarczyło, że byłam z nią trochę znudziłam się jej jako siostra i to nie prawdziwa to musiała mnie kimś zastąpić.
Poczułam w swoim sercu pustkę. Jakby zrobiła mi się tam dziura.
Rozejrzałam się w około i nigdzie nie mogłam znaleźć ani Sasori'ego, Zetsu i Kakuzu.
Czyżby się zgubili? Może nie chcąc się przyznawać do towarzystwa i gdzieś poszli?
Rozejrzałam się w koło i przyuważyłam czerwoną czuprynę, lalkarz siedział oparty o drzewo i coś szkicował. Pewnie, następną marionetkę. Zetsu był na drzewie, zniżał się na dół. Ślinił się potwornie na widok czekoladowo-okiego.
Kisame, a gdzie Kisame?
Wstałam z zajmowanego przez siebie miejsca przy stole, a grupka przyjaciół Ayi patrzyła na mnie i moje towarzystwo dziwnie.
Wzruszyłam ramionami. Podbiegłam do miejsca ataku na Sasorie'go, odepchnęłam rosiczkę jak natrętną muchę. Otrzepałam teatralnie ręce, a Zetsu leżał nieprzytomny na ziemi. Chyba użyłam za dużo siły.
Podeszłam do jeziorka. Zobaczyłam tam leżącego z wodzie Kisame z pianą w ustach. Podeszłam do niego i kiedy zauważyłam, że ma otwarte oczy z nie wiadomo kąt wzięłam rybę i zaczęłam go nią naparzać.
Osoby które nadal leżały na stole, śmiały się z tego dziwnego przedstawienia które odwalałam, ale odważnie szukałam Kakuzu w tym łudząco pięknym ogrodzie.
Siedział, na mojej ulubionej altance i liczył pieniądze. Cham. Nawet drobniakiem się nie podzieli.
Wydęłam poliki naburmuszona i poszłam z powrotem w stronę stołu. Najnormalniejszą osobą był Nagato. Siedział na swoim krześle i patrzył na wszystkich śmiejąc się cicho.
Siwowłosy wstał wreszcie ze stołu, a na jego białych spodniach miał dwie plamki, które wyglądały jakby zrobił cięższą potrzebę. Tym razem nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać jak opętana, z moich oczu leciały strużki łez. Brzuch mnie bolał od śmiania się.
°°°°°°
Rozdział nie wyszedł mi długi, ale jestem z niego zadowolona.
Nie wiem jak wam, ale mnie się podobał. Nie tak jak poprzednie rozdziały. Mam nadzieję, że wreszcie napiszę coś lepszego i was zaskoczę!
Do następnej notki.

Brak komentarzy: